piątek, 4 listopada 2016

Uśmiech mam - to po mamie masz

Podobno niedaleko pada jabłko od jabłoni. Ale Czy naprawdę tak bardzo jesteśmy podobni do naszych rodziców? W moim przypadku rodzice nie mogliby się mnie wyprzeć, ale o tym kiedyś z pewnością napisze On. Będzie miał wyjątkowe używanie, bo charakterek odziedziczyłam po tatusiu i nie zamierzam tego ukrywać (przy okazji zawsze się mogę tym usprawiedliwić :P). Całe szczęście, że On charakter w większości odziedziczył po swojej mamie...

"Uśmiech mam - to po mamie masz. Nogi, wzrok - to po mamie masz. Zębów błysk - to po mamie masz" - śpiewał dobrych kilka lat temu Czarek Pazura i świat mu tego nie zapomni. To była pierwsza nuta jaka mi wpadła do głowy w związku z tematem tego tekstu, a że średnio mądre nuty zawsze wkręcają się w zwoje mózgowe, to teraz tam siedzi i włącza co chwilę "play" z funkcją "repeat". Ale przecież nie spotkaliśmy się tutaj, żeby o Cezarym Pe rozmawiać i o jego wątpliwej jakości karierze na polskiej scenie muzycznej.

O podobieństwach będziemy rozmawiać. Ja podobieństwo wizualne do swojej mamy i charakterologiczne do taty dostrzegam od dawna. Jeszcze nie wiem czy mam się cieszyć z takiej kombinacji genów, czy nie, ale może kiedyś będę w stanie się do tego ustosunkować. Na dzień dzisiejszy chyba całkiem nieźle się z tym czuję. Jeśli zaś chodzi o Niego, to wizualne podobieństwo widzę tylko do starszego brata. No dobra, jeden z dziadków przekazał jeszcze wątpliwej jakości geny związane z utratą włosów. Na szczęście medycyna estetyczna jest już coraz bardziej zaawansowana i za przyzwoite pieniądze można próbować genetykę naprawiać. Cóż, chyba zamiast odkładać na wspomnianego kiedyś Mustanga, powinnam zmienić cel oszczędzania ;) Bo co to za szpan - łysiejący facet w Mustangu, prawda? 


Włosy włosami, ale najważniejsze jest to, że u Niego dominujące okazały się cechy charakteru jego mamy. Zapewne gdyby nie wrodzony spokój mojej Teściowej, który przekazała swoim dzieciom, nie pisalibyśmy teraz tego bloga, bo już dawno bylibyśmy po rozwodzie. Ba... jest duża możliwość, że nie zdążyłoby nawet dojść do ślubu. Na szczęście w naszym przypadku wszystko poszło zgodnie z teorią, że przeciwieństwa się przyciągają. Oczywiście ten jego spokój i chilloutowe podejście do rzeczywistości czasami doprowadza mnie do szału (urok bycia cholerykiem). 

Co więcej nie zawsze ma to same plusy. Bywa też tak, że na pozór wyluzowany Pan Mąż trzyma w sobie frustracje i pretensje, a potem nagle wybucha. Ale zamiast rzucać talerzami, rzuca fochem. (hmmm... czyżbym właśnie zauważyła mikroskopijne podobieństwo do Teścia?) A w tej sytuacji to wiecie - oko za oko, foch za foch. Z biegiem lat na szczęście wypracowaliśmy sobie proces wychodzenia z focha i tu Pan Mąż powinien powinien wspomnieć, że jest to, nie chwaląc się, głównie zasługa mojego charakteru. Liczę na to, że będzie miał to na uwadze pisząc swoją wersję tekstu o podobieństwach przekazywanych w genach. 

A czy Wy widzicie podobieństwo swoje i Waszych połówek do rodziców lub innych krewnych? Może zdarza Wam się powiedzieć "No Ty to jesteś zupełnie jak Twoja matka!". Pogadajcie z nami w komentarzach :)