poniedziałek, 19 września 2016

Instrukcja obsługi kobiety babskim okiem #1 - Gdy On choruje

Dzisiaj zaczęłam podejrzewać, że mój mąż nie jest stuprocentowym mężczyzną… Nie, świntuchy, nie chodzi mi o to, o czym pomyśleliście. Mam na myśli chorowanie, bo połamało biedaka z rana i z łóżka wstać nie może. I to niestety nie z tego powodu, z którego bym chciała. Elementem, który go łączy z innymi facetami jest fakt, że marudzi. Zasadniczą różnicą jest powód tego marudzenia! 


Zazwyczaj bowiem facet marudzi, że w chorobie po prostu umiera i nie jest w stanie ruszyć ani ręką, ani nogą. Mój natomiast marudzi, że będzie musiał leżeć w łóżku i zmarnuje dzień. Czy nie wydaje Wam się to podejrzane? Zaczynam snuć spiskową teorię dziejów i mam dwie wersje. Pierwsza zakłada, że z wiekiem rośnie w nim pierwiastek kobiecy, a zmniejsza się poziom testosteronu (a ten ma ponoć zasadnicze znaczenie w kwestii reakcji na chorowanie). Druga - bardziej prawdopodobna - że to taktyczna ściema, żebym z szybkością karabinu maszynowego odhaczała z listy kolejne prace domowe do wykonania bez poczucia niesprawiedliwości. 



Jeszcze kilka miesięcy temu pewnie snułabym się po domu z taką chmurą burzową nad głową (na pewno kojarzycie z kreskówek), ale dzisiaj to mi go nawet szkoda. I tu mamy pierwszy punkt do domowej instrukcji obsługi kobiety: "Sygnalizuj swoje cierpienie w odpowiedni sposób. Obudź w niej opiekuńczość, a nie złośliwą bestię, która miałaby ochotę wepchnąć ci termometr w ucho."

Drogi mężczyzno wykrzesaj z siebie odrobinę kreatywności w chorobie. Powiedzenie "Kochanie, tak mi przykro, że się okropnie czuję. Miałem taką ochotę na wspólną (wstaw tu co chcesz), ale naprawdę to nie jest mój dzień." Masz prawie 100% pewność, że ona wybaczy ci zmarnowany dzień/wieczór. Jeśli nie, to znaczy, że musisz dodać jeszcze jedno magiczne zdanie: "Chcę ci to zrekompensować, masz tu kartę - kup sobie coś ładnego". Nawet największej twardzielce zmięknie serce, prawda drogie panie?