czwartek, 12 stycznia 2017

Mocna rzecz o słabościach - recenzja "Młodego Papieża"

Czasem kiedy dzieci już śpią, patrzymy sobie głęboko w oczy, zapalamy świeczki, otwieramy wino, kładziemy się wcześniej do łóżka i... oglądamy jakiś serial. Oczywiście częściej uprawiamy dziki, nieskrępowany seks, ale do niego nie zawsze zapalamy świeczki i nie zawsze technicznie możliwe jest patrzenie sobie głęboko w oczy. Nie jesteśmy wybitnymi maniakami seriali - trochę mamy tak jak z likierem pomarańczowym - na co dzień raczej fuj, ale od czasu do czasu owszem chętnie. Ostatnio trafił na tapetę "Młody Papież". 

Już po czołówce wiedziałem, że będzie raczej cymesik. Jedna z lepszych jakie widziałem, choć trzeba przyznać, że akurat czołówki są mocną stroną współczesnych seriali, więc zrobić słabą, to raczej wstyd i hańba, a dodatkowo strzał w stopę i to z granatnika. 


Serial jest dość... hmm... zaskakujący, bo chyba tak mogę napisać w dzisiejszych czasach o obrazie, który nie ma na celu szokować na każdym kroku. Przyzwyczailiśmy się do tego, że film się potrafi zacząć od gwałtu na nastoletniej dziewczynce, później gały nam wychodząc na wierzch z każdą sceną, by dowiedzieć się na końcu, że ona to wszystko uknuła i tak naprawdę realizuje od urodzenia radziecki plan przejęcia kontroli nad ludzkimi umysłami i zastąpienia ich inteligentną żelatyną. Poza tym krew, flaki, efektowne rozsadzenie Mount Everestu i zalanie Wielkiego Kanionu betonem. Nuda. "Młody Papież" prowadzi z nami wojnę psychologiczną i doprowadza do obłędu. Średnio co pięć minut twórcy puszczają do nas oko, że to już za chwilę wielkie kościołowe bum, a na koniec puszczają oba, że spoko - korrida zacznie się w następnym odcinku. 

Właściwie jeżeli miałbym być szczery, to zaryzykowałbym stwierdzenie, że nie jest to obraz o kondycji kościoła katolickiego. Równie dobrze zamiast w Watykanie mógłby się dziać w Białym Domu albo na Kremlu. Kościół jednak jest doskonałym tłem i świetną sceną dla filmu o... ludzkich słabościach. Ktoś, kto oczekuje że zobaczy głębokie tajemnice skrywane przez Watykan - zawiedzie się, bo ani to tajemnice, ani specjalnie głęboko skrywane. Owszem, jest wielka polityka, cholernie ciekawa polityka i wewnętrzne tarcia hierarchów, ale przecież o tym wiemy. Owszem, jest homoseksualizm, ale przecież o tym wiemy. Owszem, jest seks, wóda, papież pali szlugi. I co? I nic. Ważne jest zupełnie co innego. Ważne jest jak ludzie radzą sobie z tym, że rano trzeba być księdzem (ale zamiast księdza możemy wstawić murarza i też będzie dobrze), po południu politykiem, wieczorem radzić sobie z drobnymi słabościami człowieczej natury, a suma tych ról przed snem powinna nam dać wynik - człowiek. 

"Młody Papież" to opowieść o nieustannych wątpliwościach. Nie daje nam na tacy odpowiedzi czy człowiek jest zły, czy dobry. Czasem jest zły, czasem dobry - w zależności od tego na którą stronę dana wątpliwość przechyli szalę. To opowieść o tym, że papieski sekretarz stanu kibicuje Napoli, kocha flesze aparatów, jest silnym politykiem, słabym człowiekiem, wrażliwym opiekunem i tęskni za miłością - a Ty usiądź drogi widzu przed ekranem i powiedz czy jest dobry, czy zły. Przecież to umiesz w życiu najlepiej. Zero-jedynkowo rozdzielać ludzi na dwie kupki. Powiadam Wam - naprawdę mocna rzecz. 

Całość owinięta jest w subtelne, eteryczne poczucie humoru. Nie takie do rechotu, a do uśmiechania się co jakiś czas pod nosem - ja takie lubię w tego typu obrazach. Zresztą jak już zdążyliście pewnie zauważyć, cały serial jest taki - nienachalny humor, nienachalne mocne sceny, nienachalna wizja człowieka - film płynie dokładnie w takim tempie, w jakim Jude Law idzie przez czołówkę. A propos Jude Law - Ona stwierdziła, że to odważna decyzja, zatrudnić holywoodzką gwiazdę do takiego serialu. Taaa... pierwszy raz człowieka na oczy widziałem (no dobra, kojarzy mi się z "Parnassusa" i nic poza tym) - świetna rola, jak większość w tej produkcji. 

Tradycyjnie podsumujmy na koniec dla kogo jest ten serial. Chcesz utwierdzić się w przekonaniu, że Bóg nie istnieje? Nie siadaj, nie oglądaj. Chcesz się utwierdzić w przekonaniu, że Bóg istnieje? Też nie oglądaj. Chcesz zobaczyć jak purpuraci współżyją z antylopami, a papież nieformalnie jest prezesem sieci burdeli? Musisz znaleźć sobie inny serial. Chcesz się dowiedzieć, że Kościół jest zły? E-e. A dobry? E-e razy dwa. 

Chcesz się dowiedzieć, że tak naprawdę pojedynczy człowiek, grupa ludzi, organizacja, społeczeństwa, idee i całe życie składają się z pytań, a nie odpowiedzi? To przygotuj dużo popcornu i właśnie zaczynasz swoją przygodę z "Młodym Papieżem"

Hulaj-Duszowa ocena: 9/10

wtorek, 27 grudnia 2016

Możesz dzieckiem być niewinnym...

Witajcie po świętach! Najedzeni? Mikołaj był hojny w tym roku? Mamy nadzieję, że tak. Nasze święta miały tylko jeden minus. Za szybko się skończyły. Ale za to były takie, jakich w tym roku potrzebowaliśmy - mega leniwe. W końcu mieliśmy okazję podładować akumulatory. Bo nic tak pozytywnie nie wpływa na człowieka jak spędzenie dwóch dni z najbliższymi, zaglądając co chwila do maminego garnka i uwalniając swoje wewnętrzne dziecko. 

poniedziałek, 19 grudnia 2016

A nas wiedzie siedem demonów...


W sobotę, jak to w sobotę - jedni ruszają w plener robić zdjęcia, inni ruszają w galerie robić selfie, kolejni ruszają na podbój parkowych alejek, trenując do maratonu, a są tacy, co ruszają z sypialni na kanapę, trenując sztafetę po kanałach tv. Ona w sobotę zazwyczaj idzie do pracy. Ja zazwyczaj jadę gdzieś w Polskę na mecz. Sobota jak sobota... Wsiadłem do samochodu i wyruszyłem w trasę do Radomia. Tę samą trasę, którą pół roku temu jechaliśmy razem. Tę samą, od której zaczęła się niezła wichura w naszym życiu. Tym razem byłem sam. Sam z kierownicą, radiem i sam ze swoją własną głową. Kilometr po kilometrze, miejscowość za miejscowością.

wtorek, 13 grudnia 2016

Słoma zamiast sianka, czyli przedświąteczny amok

Ach co to będzie za wieczór! Przygaszone światła, wszyscy ubrani jak na wesele dalszej kuzynki, w tle kolędy aktualnych gwiazd telewizji śniadaniowej, które zdają się co roku brać udział w tym samym plebiscycie na najgłupsze, najrzewniejsze lub najbardziej góralskie wykonanie "Silent Nacht". Popłyną serdeczne życzenia i łzy pewnie też popłyną. Żeby babcia to jak najwięcej świąt z nami, a żeby wnusia w końcu lepszą pracę albo chociaż lepszego chłopa znalazła, albo żeby w ogóle coś lub kogoś znalazła, bo póki co tylko gubi - najczęściej bieliznę w czasie imprezy. Zięciowie będą tacy trzeźwi i serdeczni, a teściowe będą tym zięciom dobarwiać barszczu i nie dodawać w myślach "A udław się kanalio!". Opłatek łamać się będzie bez toastów, a serca łamać się nie będą - taki to będzie wieczór!

środa, 7 grudnia 2016

Filmowy grudzień: Christmas is all around me

Hulajduszątka, zwane również pieszczotliwie Harpiami, namówiły nas wczoraj na ubieranie choinki. Z rana Elf podrzucił prezenty w zamian za list do św. Mikołaja, więc kuły żelazo póki gorące. A ja, korzystając z wprowadzonego świątecznego nastroju, postanowiłam, że w tym roku przed świętami zdążę obejrzeć pięć filmów z Gwiazdką w tle. Oczywiście fajnie byłoby obejrzeć ich więcej, ale nie oszukujmy się - czas to towar deficytowy.