Czasem kiedy dzieci już śpią, patrzymy sobie głęboko w oczy, zapalamy świeczki, otwieramy wino, kładziemy się wcześniej do łóżka i... oglądamy jakiś serial. Oczywiście częściej uprawiamy dziki, nieskrępowany seks, ale do niego nie zawsze zapalamy świeczki i nie zawsze technicznie możliwe jest patrzenie sobie głęboko w oczy. Nie jesteśmy wybitnymi maniakami seriali - trochę mamy tak jak z likierem pomarańczowym - na co dzień raczej fuj, ale od czasu do czasu owszem chętnie. Ostatnio trafił na tapetę "Młody Papież".
Już po czołówce wiedziałem, że będzie raczej cymesik. Jedna z lepszych jakie widziałem, choć trzeba przyznać, że akurat czołówki są mocną stroną współczesnych seriali, więc zrobić słabą, to raczej wstyd i hańba, a dodatkowo strzał w stopę i to z granatnika.
Serial jest dość... hmm... zaskakujący, bo chyba tak mogę napisać w dzisiejszych czasach o obrazie, który nie ma na celu szokować na każdym kroku. Przyzwyczailiśmy się do tego, że film się potrafi zacząć od gwałtu na nastoletniej dziewczynce, później gały nam wychodząc na wierzch z każdą sceną, by dowiedzieć się na końcu, że ona to wszystko uknuła i tak naprawdę realizuje od urodzenia radziecki plan przejęcia kontroli nad ludzkimi umysłami i zastąpienia ich inteligentną żelatyną. Poza tym krew, flaki, efektowne rozsadzenie Mount Everestu i zalanie Wielkiego Kanionu betonem. Nuda. "Młody Papież" prowadzi z nami wojnę psychologiczną i doprowadza do obłędu. Średnio co pięć minut twórcy puszczają do nas oko, że to już za chwilę wielkie kościołowe bum, a na koniec puszczają oba, że spoko - korrida zacznie się w następnym odcinku.
Właściwie jeżeli miałbym być szczery, to zaryzykowałbym stwierdzenie, że nie jest to obraz o kondycji kościoła katolickiego. Równie dobrze zamiast w Watykanie mógłby się dziać w Białym Domu albo na Kremlu. Kościół jednak jest doskonałym tłem i świetną sceną dla filmu o... ludzkich słabościach. Ktoś, kto oczekuje że zobaczy głębokie tajemnice skrywane przez Watykan - zawiedzie się, bo ani to tajemnice, ani specjalnie głęboko skrywane. Owszem, jest wielka polityka, cholernie ciekawa polityka i wewnętrzne tarcia hierarchów, ale przecież o tym wiemy. Owszem, jest homoseksualizm, ale przecież o tym wiemy. Owszem, jest seks, wóda, papież pali szlugi. I co? I nic. Ważne jest zupełnie co innego. Ważne jest jak ludzie radzą sobie z tym, że rano trzeba być księdzem (ale zamiast księdza możemy wstawić murarza i też będzie dobrze), po południu politykiem, wieczorem radzić sobie z drobnymi słabościami człowieczej natury, a suma tych ról przed snem powinna nam dać wynik - człowiek.
"Młody Papież" to opowieść o nieustannych wątpliwościach. Nie daje nam na tacy odpowiedzi czy człowiek jest zły, czy dobry. Czasem jest zły, czasem dobry - w zależności od tego na którą stronę dana wątpliwość przechyli szalę. To opowieść o tym, że papieski sekretarz stanu kibicuje Napoli, kocha flesze aparatów, jest silnym politykiem, słabym człowiekiem, wrażliwym opiekunem i tęskni za miłością - a Ty usiądź drogi widzu przed ekranem i powiedz czy jest dobry, czy zły. Przecież to umiesz w życiu najlepiej. Zero-jedynkowo rozdzielać ludzi na dwie kupki. Powiadam Wam - naprawdę mocna rzecz.
Całość owinięta jest w subtelne, eteryczne poczucie humoru. Nie takie do rechotu, a do uśmiechania się co jakiś czas pod nosem - ja takie lubię w tego typu obrazach. Zresztą jak już zdążyliście pewnie zauważyć, cały serial jest taki - nienachalny humor, nienachalne mocne sceny, nienachalna wizja człowieka - film płynie dokładnie w takim tempie, w jakim Jude Law idzie przez czołówkę. A propos Jude Law - Ona stwierdziła, że to odważna decyzja, zatrudnić holywoodzką gwiazdę do takiego serialu. Taaa... pierwszy raz człowieka na oczy widziałem (no dobra, kojarzy mi się z "Parnassusa" i nic poza tym) - świetna rola, jak większość w tej produkcji.
Tradycyjnie podsumujmy na koniec dla kogo jest ten serial. Chcesz utwierdzić się w przekonaniu, że Bóg nie istnieje? Nie siadaj, nie oglądaj. Chcesz się utwierdzić w przekonaniu, że Bóg istnieje? Też nie oglądaj. Chcesz zobaczyć jak purpuraci współżyją z antylopami, a papież nieformalnie jest prezesem sieci burdeli? Musisz znaleźć sobie inny serial. Chcesz się dowiedzieć, że Kościół jest zły? E-e. A dobry? E-e razy dwa.
Chcesz się dowiedzieć, że tak naprawdę pojedynczy człowiek, grupa ludzi, organizacja, społeczeństwa, idee i całe życie składają się z pytań, a nie odpowiedzi? To przygotuj dużo popcornu i właśnie zaczynasz swoją przygodę z "Młodym Papieżem"
Hulaj-Duszowa ocena: 9/10